Komentarze: 2
W stolicy(jak zawsze)było wspaniale.Wieczorne spacery w mrozie.Wyjścia do klubów i zabawa do rana.Prawie ostatni wychodzilismy z imprez.Potrzebowałam tego.Odpoczynku od "mojego" rodzinnego miasta."Mojego"bo jakoś nie czuje z nim bardzo silnego związku.Owszem -tutaj tez jest pięknie.Wiele wspomnień,bliskich sercu miejsc.Mimo to Warszawa to mój prawdziwy dom.Czuje się tam lepiej niz tutaj.SZkoda tylko,że bez Niego.Szkoda,że nie przeżywaliśmy tego wspólnie.Ale wiem,że wkrótce nadejdzie moment,kiedy pojedziemy razem,a wtedy pokażę Mu to,co mnie tak w WarSawie:) pociąga.Knajpki,parki,sklepiki,uliczki,kościoły,uczelnie.Wszystko.Nawet tłum ludzi.Oni nie są typowi,szarzy.Ci,których spotykam okazująsię bardzo ciepłymi osobami.Jednym słowem-bosko.Pod każdym względem.
Kocham to miasto....
Tymczasem...
... powrót do rzeczywistości,choć ferie wciąz trwają.Jeszcze TYDZIEŃ!Minie bardzo szybko,ale lepsze to niz nic.Imprezka jakaś?Spotkania z najblizszymi."Pogadanki filozoficzne na tematy egzystencjalne..."O takkk....:)
A teraz w świetle świec i przy nowej piosence The Roots uciekam.Tam gdzie"nie sięga wzrok".