Komentarze: 5
Powrót do rzeczywistości.Nienawidzę tego.Tej szkoły,tego wiecznego siedzenia w książkach i stresującego oczekiwania?na sprawdzian.Ledwo się zaczęło,a ja już mam dość.Jestem zmęczona.Nie potrafię,nie chcę.Zniechęcenie...to rzecz tak naturalna ,jesli chodzi o moje podejście do szarych,szkolnych dni...Jednak jak ja to mówię w trudnych dla siebie chwilach...-"może być już tylko gorzej...".Prawda,że to brzmi optymistycznie?:P
Poza tym źle nie jest.Chociaz...ciągle mi brak "Kogoś"...
Ciągły niedosyt,nienasycenie.Dusze się czasem...-to objaw tęsknoty za Nim...
Bo...gdy Go nie ma...brak mi powietrza.Nie mogę oddychać swobodnie,naturalnie.Muszę czerpać zasoby tlenu z dodatkowych,sztucznych źródeł..,które tylko do pewnego czasu wystarczają...
A kiedy nadchodzi chwila,gdy już są na wyczerpaniu ,muszę mieć Go blisko i nacieszyc się,żeby wypełnić pewnego rodzaju pustkę...I jest lepiej,czuję,że żyję.
Teraz jest chwila,w której chciałabym ,żeby był blisko.Był obok.Nic z tego.Ja musze się uczyć,on tez coś tam...
Spadam.Wśród czterech ścian...jestem sama.Myślę,więc jestem?-to nie do końca prawda;/