Komentarze: 8
13.04. godz.18.40...
Zamiast siedzieć i sie uczyć piszę kolejną notkę...Ostatnio przeżywam coś w rodzaju..."duchowego odrodzenia":)Myślę...a raczej zastanawiam sie nad wszystkim...Co tak właściwie ma sens a co nie ma znaczenia?Dochodzę do wielu wniosków,które wcześniej wydawały mi się trudne do zaakceptowania...Mimo,że nikt nie powiedział mi,że sie zmieniłam, ja czuje ze wiele się we mnie zmieniło...Stałam się zbyt podejzliwa i zapobiegawcza.Podejmuje ryzyko,a dopiero póżniej zastanawiam sie nad konsekwencjami moich decyzji...Mówiąc prościej:"najpierw robie potem myślę:P"...To ma swoje dobre strony....bo życie powinno być w pewnym sensie niebezpieczne,nieodgadnięte...To bardzo intryguje.Mnie to własnie pociąga.Motywuje do działania.Dreszczyk emocji mobilizuje i daje mi coś wyjatkowego.Ale często ponoszenie ryzyka lub inaczej-podejmowanie spontanicznych nieprzemyślanych decyzji doprowadza mnie do ogólnego załamania i rozstrojenia nerwowego:PWłasnie w takich momentach siadam "sama ze sobą"przy biurku,właczam komputer,wchodze na blogi i mam wszystkich delikatenie mówiąc"w dupie":)Nikt mnie w takich momentach nie interesuje.Liczę się tylko ja.Moje wewnętrzne smutki i żale.To taki egoizm w samotności.Użalam sie nad soba i to mi pomaga...Wolę byc w takich momentach sama,bo inaczej mogłabym doprowadzic kogos do szeroko pojmowanej nerwicy...Staram sie unikać takich sytuacji dlatego trudne dla mnie chwile próbuje znosic bez towarzystwa.Chciałabym przeprowadzić swego rodzaju sondę która pozwoli mi zobaczyć jak to jest w Waszym zyciu?Co robicie gdy macie tak zwanego "doła moralnego"?Wolicie byc sami czy potrzebujecie pocieszyciela?:)Napiszcie coś...:)czekam cierpiwie...