Archiwum styczeń 2004, strona 1


sty 10 2004 NIGDY NIE MOW NIGDY...
Komentarze: 7

Czasem az nie moge uwierzyc w to jak ludzie potrafia sie zmienic...Nie mowie ze ja jestem swieta ale staram sie nie mowic czegos,zarzekac sie ze czegos nie zrobie..za zadne skarby a potem i tak pod wplywem jakis okolicznosci postepowac wbrew temu co powiedzialam.Mysle ze to bardzo nieodpowiedzialne i glupie.Nie swiadczy to nas dobrze...Osobiscie takie zachowanie strasznie dziala mi na nerwy i mam ochote wrzeszczec obserwujac jak ktos w jednej chwili potrafi diametralnie zmienic sposob swojego myslenia.Uwazam ze takie zachowanie spowodowane jest glownie wplywem innych.Poznajemy kogos,zalezy nam na jego przyjazni..czasem milosci...i dlatego wiele rzeczy zmieniamy dla niego..(niej).Nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy.Ale osoba ktora obserwuje obiektywnie nasze zachowanie dostrzega ze cos jest z nami nie tak jak zawsze...A gdy juz nam powieWiesz??"Dziwnie sie zachowujesz.To do Ciebie niepodobne,niepasujace.Zarzekalas sie ze nigdy czegos podobnego nie zrobisz a teraz...I otrzymuje odpowiedz:"No co Ty..Cos Ci sie zdaje.Wcale sie nie zmienilam.Jestem soba.lub:"No wiesz..chyba mam prawo sie zmienic..." Hmmm..wiem ze dla wielu z was zmiany sa jak najbardziej pozadane i wcale nie patrzycie na nie sceptycznie.Ale wedlug mnie nie powinnismy zbyt czesto uzywac slowa"nigdy"...bo to ono powoduje ze ktos kto zbyt czesto slyszy je wychodzace z naszych ust..ma wyobrazenie ze jesli faktycznie mamy swoje zasady,"stale cechy"ktorych nie chcemy zmienimy bez wzgledu na wszystko.i gdy dochodzi do sytuacji kiedy jednak "łamiemy sie "ta osoba,ten obserwator..moze niemile nas odebrac..i posadzisc o to ze tak naprawde nie jestesmy do konca szczerzy wobec innych jak i wobec..samych siebie...

salma8 : :
sty 07 2004 "MILOSC TO CZAS I PRZESTRZEN UDOSTEPNIONE...
Komentarze: 7

Nie pisalam dosc dlugo,ale naprawde ostatnio nie mam wiele czasu.Jednak cos mnie tknelo zeby napisac cos o wartosci,ktora wedlug mnie jest jedna z najwazniejszych w naszym zyciu.

Milosc,bo o niej mowa...jest pojeciem bardzo szerokim.Kazdy z nas traktuje ja indywidualnie wedlug swojego podejscia.Jedni staraja sie ja odnalezc,drudzy juz ja odnalezli..a inni...juz ja stracili...To smutne kiedy osoba na ktorej nam bardzo zalezy nagle..."znika"...Szczegolnie jesli nam na niej bardzo zalezy.Milosc utracona powoduje ze po czesci tracimy jakas czesc siebie.Bo przeciez osoba ktora kochamy jest czescia nas.Mieszka w naszym wnetrzu i odczuwamy zawsze jej obecnosc nawet jesli jej przy nas nie ma.czesto zdarza sie tak ze nie jest nam..z roznych powodow dane bycie z kims na kim nam zalezy.To bolesne ale jestem pewna ze prawie kazdy doswiadczyl takiej sytuacji...Zal,przygnebienie..putka..Ciagle zadawanie sobie pytania:dlaczego tak musi byc?Dlaczego ja?Przeciez ja rowniez zasluguje na odrobine milosci...Wielu z nas w takich momentach zalamuje sie i nie potrafi znalezc sensu dalszego istnienia.Jednak jakas wewnetrzna sila podpowiada wtedy,ze jeszcze wszystko moze sie ulozyc,ze badzie dobrze.Taka nadzieja pozwala ukoic bol i sprawia ze stajemy sie silniejsi...Myslimy ze wreszcie nadejdzie nasz czas i ze odnajdziemy osobe na ktora tak dlugo czekalismy,z ktora bedziemy "na zawsze",ktora sprawi ze bedziemy szczesliwi...Jesli ktos juz znalazl milosc dobrze wie ze w takiej sytuacji zycie nabiera nowego,lepszego wymiaru.Na wszystko patrzy sie wtedy inaczej.Ma sie swiadomosc bycia potrzebnym,tak zwyczjnie,bezinteresownie.To tak wiele..Tak wiele moze nam dac jedna osoba.Jedna dusza..Odnalezienie wlasciwej osoby wymaga czaem wiele cierpiwosci i czasu.jednak gdy wreszcie czujemy ze jest przy nas Ten Ktos...zapominamy o problemach.zycie staje sie takie..niezwykle.Chcemy istniec i w kazdej rzeczy odnajdujemy sens.Nasza dusza placze ze szczescia..Nie mozemy uwierzyc ze w koncu mamy Kogos,kogo szukalismy.Kogo sobie wyobrazalismy.Kogos kto jest przy nas zawsze gdy tego potrzebujemy.Kogos kto nas rozumie...Kogos kto przytuli i powie cos milego.Kogos dla kogo znaczymy wiele.Kto nie potrafi bez nas zyc.Jest z nami tak po prostu.I wystarczy ze jest obok...Boimy sie by go nie stracic.Robimy wszystko zeby zatrzymac czas.Zatrzymac te najfajniejsze chwile.Nie wymagamy wtedy nieczego szczegolnego.Wystarczy ze czujemy Tę obecnosc...Ten oddech...To cieplo.Jest nam dobrze i nie chcemy tego zmieniac.Jestesmy sczesliwi nawet jesli czegos jeszcze potrzebowalismy...Mam nadzieje ze kazdy  z Was odnajdzie w swoim sercu przestrzen przeznaczona wlasnie dla tej..wyjatkowej osoby...I na odwrot-ze znajdzie sie Ktos kto sprawi ze w Wasze zycie nabierze glebszego sensu....

salma8 : :
sty 02 2004 ZAWSZE ISTNIEJE NADZIEJA...
Komentarze: 5

Dlaczego tak jest?Dlaczego w najmniej oczekiwanym momencie przytrafia nam sie cos najmniej chcianego??!!Juz niby jest tak dobrze...a tu bachhhhh i cos sie zepsulo...cos stracilismy..cos nie potoczylo sie tak jakbysmy tego chcieli...To czasem bardzo smutne i dolujace.Juz sie cieszymy ze cos jest ok.ze nam sie uklada..a nagle niespodziewanie cos tracimy..To bardzo nas boli, ale wiemy ze musimy sie "podniesc"..i isc dalej...Bo byc moze wszystko wroci do normy i sie jeszcze ulozy.Taka nadzieja jest potrzebna,ale czesto mylaca...Takie optymistyczne podejcie czasem zawodzi....i wtedy jeszcze bardziej jestesmy zalamani.Znam to uczucie...ale zawsze staram sie jednak pocieszyc,"podniesc"i czekac na rozwoj sytuacji.Oczywiscie towarzyszy temu starch,lek,obawa ze nie bedzie tak jak chce..ale przeciez nie ma sensu wiecznie sie martwic i dolowac.Szkoda czasu na uzalanie sie nad soba i gdybanie.."a co by bylo gdyby"...To glupie.Szkoda na to naszych nerwow.Nadzieja pomaga wielu ludziom przetrwac..i calkowicie nie zgadzam sie z powiedzeniem ze jest ona" matka glupich"...Totalna paranoja i niedorzecznosc.Gdybysmy ja starcili...pogrążylibysmy sie w smutku i zniecheceniu.A nadzieja mobilizuje,daje znak ze wszystko moze sie ulozyc...Niejednokrotnie pomaga w trudnych chwilach.Podtrzymuje na duchu i lagodzi cierpienie...

salma8 : :
sty 02 2004 NOWY ROK...
Komentarze: 3

No i jest.Przez jednych dlugo oczekiwany przez innych juz znienawidzony..ale na pewno dla wszystkich-nowy,2004rok!:)Zapomnijmy juz o porazkach,ktore zdarzyly sie zapewne kazdemu w roku ,ktory juz pozegnalismy.Nie wiem jakie wy macie do tego podejscie ale ja mam jakis sentyment do tej wlasnie przeszlosci.Jakos tak mi smutno gdy sobie przypominam te mile chwile,te przelomowe momenty ,czesto tak bardzo wazne...W moim zyciu bylo takich wiele a w minionym roku szczegolnie wiele sie dzialo o czym juz pisalam w ostatniej notce.Naprzemian pozytywne i negatywne emocje,ktore przeciez sa tak ciekawe i fascynujace.To jest fajne jak tak o tym mysle.Nawet troche mi zal...ze to juz za mna.Ze to juz bylo i nie wroci...No ale jest druga strona medalu...Zaczyna sie cos nowego..moze lepszego..w kazdym razie na pewno ciekawego i intrygujacego.Mnie juz zzera ciekawosc co mi sie przytrafi w tym roku...Czy moje zycie bedzie ciekawsze?(chociaz i tak juz jest:P)Czy poradze sobie z tym co mnie spotka?Czy odniose jakis sukces,czy raczej czeka na mnie wiele niepowodzen...?Wszystko to..i jeszcze wiecej okaze sie juz niebawem.Czekam na to z niecierpliwoscia i nadzieja ze jednak bedzie dobrze..i ze z zalem pozegnam rok 2004:P

salma8 : :